Pewnego ranka nasz Pierworodny sześciolatek wparował do łazienki,
ustawił się do siusiania po męsku i bez żadnego wstępu lub związku z
czymkolwiek, wypalił: ''Pan Jezus, lubię Cię!'', nie przerywając przy
tym tej przyziemnej czynności.
Ten akt strzelisty przy siusianiu
stał się dla mnie tematem dość głębokiej refleksji. Bardzo często patrzę
na moje dzieci pod kątem słów Jezusa o tym, że jeśli nie staniemy się
jak one, nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego.
Myślę, że w
dużej mierze chodzi o obraz Boga, który malujemy w sobie z biegiem lat. Z
prostego, jasnego szkicu staje się on skomplikowaną, przerysowaną
abstrakcją prawie w ogóle nie przypominającą pierwowzoru.
Dorosły
zobaczyłby w tym spontanicznym wyznaniu oczywiście wartość, ale
pomniejszoną o niestosowność miejsca i wykonywanej czynności. Zobaczyłby
zdegustowaną twarz Boga i Jego mieszane uczucia, a dobrych intencji nie
wziąłby w ogóle pod uwagę.
Dziecko natomiast nie spodziewa się po
Bogu niczego złego. Bezkrytycznie wierzy w Jego dobroć i to, że bardzo
łatwo można Go uszczęśliwić. Dziecko nie ogranicza się niepotrzebną
analizą ani wartości swojego daru ani reakcją Boga na ów dar, bo według
niego reakcja może być tylko pozytywna.
Innym razem Pierworodny
zobaczył mnie piszącą w kalendarzu, w którym staram się codziennie pisać
poranną modlitwę. Pierworodny spytał, czy on też może tak się pomodlić.
Oddałam mu jedną stronę. On dyktował, ja zapisywałam. Podzielę się z
Wami jego modlitwą. W nawiasach kwadratowach moje komentarze:
Modlitwa naszego Pierworodnego
''Do
Bogu. My kochamy Ciebie. Całość. Bardzo lubimy nasze serduszka. Kochamy
fyskich [wszystkich]. Dziękujemy i zapraszamy do domka naszego - to
jest troszke ładne [synek zachwycił się tym, co wymyślił:)]. Moje
serduszko chce powiedzieć, że takie pytanie: mówi moje serduszko, że
dlczego Ty jesteś bogaty? [po chwili zastanowienia] Pan Bóg mówi: ''Bo
jestem stary''. Nie wiem, dlaczego mój braciszek się był, ale już wiem
jak rośnie. A teraz mamy drugiego dzidziusia i cemy [chcemy], że on był
dobry jak ja [Synek spojrzał na kalendarz i dodał:] - O matko,
powiedziałem dużo sów (słów) [po czym dokończył:] i żeby kochało Pana
Jezusa. Cemy, że nasz dom, cały dom był prześwięcony i fyscy w naszym
domu, i których ja znam też muszą poświęcać i mieć dobre serduszka.
[Synek złączył rączki do modlitwy i zamknął oczy, by lepiej się skupić,
po czym dodał:] Dostaliśmy dwa opakowania Lego [ludziki] i dostałem oby
dwa króle. Jedno dla kuzyna będzie. I kocham Cię bardzo Bogu. Dzisiaj
coś zrobię dla Ciebie. [Potem namalował obrazek i sam podpisał: ''I love
You God!'']
Pamiętam, kiedy Pierworodny miał nieco ponad
roczek i zapytałam go pierwszy raz, gdzie jest Pan Bóg, a on spojrzał
się w sufit i paluszkiem pokazał w górę. Nikt go przedtem tego nie
uczył. Kiedy nie miał jeszcze dwóch lat wdrapał się na podest w
kościele, gdzie stała figurka Pana Jezusa. Poczłapał akurat do niej na
czworaka, wstał, spojrzał w górę, złożył rączki i się ukłonił. Ostatnio,
gdy rozmawialiśmy o Niebie, łzy napłynęły mu do oczu, a spytany
dlaczego się tak wzruszył powiedział: ''Bo ja jestem taki szczęśliwy, że
pójdziemy do Nieba''. Wiele razy też płakał oglądając bajki ze scenami
ukrzyżowania Jezusa.
Wrażliwość naszego dziecka jest naprawdę
nieprzeciętna, chociaż na co dzień jest bardzo rozbrykanym, rozgadanym,
radosnym chłopczykiem. Otwarty na ludzi, bez cienia nieśmiałości. Nigdy
nie widzieliśmy na jego twarzy grymasu złości, obrazy czy niechęci. Jego
młodszy brat jest zupełnym przeciwieństwem. Nie miał jeszcze roku, gdy
potrafił się już groźnie marszczyć do obcych ludzi i bez żadnych oporów
manifestować swoje niezadowolenie.
Nie byłam wychowywana w wierze.
Jako dziecko miałam bardzo mglisty obraz Boga i raczej wywołujący
strach niż radość. Po moim nawróceniu nie miałam więc do czego wracać
wspomnieniami, musiałam budować i modyfikować ten obraz od podstaw.
Szczerze mówiąc wciąż nie ma we mnie ufności i wiary w tę przeogromną
Miłość Boga do mnie. Do innych ludzi jak najbardziej, ale ja czuję się
wyjątkiem w tej kwestii. Jestem dzieckiem Bożym Jego specjalnej troski,
ale troski rozumianej tutaj nie tylko jako opieki, ale przede wszystkim
jako zmartwienia.
Zazdroszcze Pierworodnemu tej ufności.
Panie
Jezu, daj nam zrozumieć, na czym polega bycie dzieciem Bożym, jacy mamy
się stawać, by być bliżej Ciebie, jeszcze bardziej Cię kochać.
Odzwierciedlaj Swoje prawdziwe oblicze w nas, by nasz krzywy obraz Boga
nie stanowił dla nas przeszkody w poznawaniu Boga prawdziwego.
P.Ch.P.N. Amen